Wywiady

Wywiad z Mariuszem Kurowskim

Rozmowa z Mariuszem Kurowskim, pierwszym radomszczaninem, który ukończył wyzwanie Everesting  (rowerzyści wielokrotnie wjeżdżają i zjeżdżają z danego wzniesienia, aby łącznie “wspiąć się” na wysokość 8848 metrów, tyle wynosi wysokość szczytu Mount Everest).

Opowiedz wszystkim swoją przygodę z kolarstwem, jak to się wszystko zaczęło?

Swoją przygodę̨ rozpocząłem od spinningu, gdzie się̨ w sumie poznaliśmy (Mariusz i Sebastian). Namówiła mnie do tego moja żona Karolina. I tak po kilku treningach stwierdziłem, że wyjdę̨ trochę̨ pojeździć́ poza siłownią. Jeden, drugi, trzeci raz i człowiek od razu lepiej się poczuł. Także zaczęło się w sumie od zwykłej jazdy na MTB. Sport, jak każdy nałóg, uzależnia. Z czasem zaczaiłem zwracać́ uwagę̨ na jakość́ treningów, na początku tylko się klepie kilometry, natomiast potem, dochodzi już potrzeba tej prędkości, przewyższeń, adrenaliny. Po bodajże dwóch latach, postanowiłem spróbować potrenować też na szosie, kupiłem kolarzówkę i zrobiłem 50km w obawie czy w ogóle na niej ujadę.

 

Rok temu wjechałeś na Śnieżkę, jakie były wrażenia z ukończenia Uphill Race Śnieżka ?

Zacząć przygodę ze Śnieżka,̨ próbowałem przez dwa lata. Ciężko było się dostać na te zawody, zapisy to była kwestia dosłownie sekund. Albo uda się wstrzelić, albo czekasz kolejny rok. W końcu szczęście dopisało. Uphil Race odbył się w czasie pandemii, mimo to organizacja była na wysokim poziomie, było czuć ten klimat, dużo kibiców zagrzewało do gry. Najpierw stojąc na starcie, stresujesz się̨ tym widokiem, natomiast w trakcie podjazdu na górę, było to bardzo motywujące. Podjazd w mocnym skupieniu, bo jak już się zatrzymasz… ruszyć ciężko. Cała trasa wypełniona kibicującymi turystami, tam nie ma czasu na kryzysy. Nie stawiałem sobie żadnych konkretnych celów co do wyniku, zależało mi na przygodzie i własnej satysfakcji. Uczucie na szczycie Śnieżki, kiedy w końcu możesz się zatrzymać i podziwiać niesamowite widoki, wiedząc, że dotarłeś tam tylko dzięki dwóm kołom i własnej determinacji – bezcenne.

W tym samym roku, w którym ukończyłeś Śnieżkę, próbowałeś wjechać na szczyt Góry Kamieńsk, próbując wjechać tyle razy, żeby osiągnąć Everest (8848m), ile udało się wjechać i co poszło nie tak?

Rok temu krótko mówiąc zabrakło prądu. Dziś mogę powiedzieć, że jest to niezwykle trudne wyzwanie, do którego za pierwszym razem nie byłem kompletnie przygotowany. Robiąc Everesting w maju tego roku wykonałem 59 wjazdów i zjazdów. Dało to 248km i zajęło mi to 21h 39min i co najważniejsze dało 8901m przewyższenia. Rok temu wjechałem tylko 32 razy. Nie wiedziałem z czym się mierzę. Co poszło nie tak? Na to złożyły się 3 czynniki. Nikłe wytrenowanie, brak pożywienia – pojechałem po prostu pojeździć na rowerze, i 3 czynnik bardzo ważny, to nastawienie mentalne. Ciężko ” z buta ” pojechać i spędzić prawie 22 godziny, non stop jeżdżąc pod górkę i z górki. Wyciągnąłem wnioski, trenowałem regularnie, dodatkowo do treningów włączyłem bieganie, co dało mi, myślę dobrą kondycję. Ustaliłem wcześniej datę i pod to wyzwanie planowałem treningi. Żonka przygotowała dobre paliwo, były tortillę, naleśniki, makarony i słodkości, no i poszło… Nie powiem, że jak z płatka, ale mamy to!

 

Czy miałeś jakieś wsparcie innych osób?

Oczywiście, nie byłem tam sam. Utworzyłem wcześniej wydarzenie na facebooku ” Zdobądź swój Mount Everest”, czyli każdy mógł spróbować swoich sił, ile metrów w górę podjedzie. Już od samego początku towarzyszył mi Artur Szponder, który również ustanowił swoją życiówkę w podjazdach. Praktycznie przez cały ten czas trwania wyzwania ktoś mi towarzyszył, jak nie rowerem, to samochodem. Przyjechało bardzo dużo osób z naszego klubu KBKS Radomsko, za co wszystkim jeszcze raz serdecznie dziękuję, mega wsparcie. Na pewno, bez tego byłoby jeszcze ciężej psychicznie. Na grupie messenger, wszyscy mnie dopingowali, pytali czy czegoś nie potrzebuję, aby potem mi to przywieźć. Takie gesty są niezwykle ważne. Dziękuję. Oprócz rodziny KBKS, dołączyli również znajomi spoza klubu, jak np. Wojtek Michałek i Leszek Olender. Również serdeczne dzięki dla chłopaków, przemierzyliśmy część trasy zabawnie zabijając czas.

 

 

To co zrobiłeś, było niewyobrażalnym osiągnięciem i wymagało od Ciebie dużej cierpliwości, formy i doświadczenia. Zdradzisz nam coś o swoich przygotowaniach?

Doświadczeniem w tym wyzwaniu była moja ubiegłoroczna porażka, o której wspomniałem już wyżej. Z rowerem jest jak z bieganiem. Jazda czy bieg po prostym terenie, a po górach, to dwa różne światy. Już w tamtym roku zrobiłem kilka wypadów w góry z rowerem, aby zacząć adaptować nogi do górskich obciążeń, przyzwyczajać organizm. Zimą wziąłem się za w miarę regularne bieganie, natomiast od wiosny włączyłem też do biegania podbiegi. Wyjeżdżamy z żoną dość często w górzyste tereny i trenujemy. W praktyce – w podjazdach okazało się to bardzo trafione. Co poza tym… Oswajanie głowy kilka tygodni wcześniej, że łatwo nie będzie i będzie bolało, i wiedziałem, że będę musiał się z tym bólem zaprzyjaźnić.

 

Na początku jeździłeś na rowerze górskim, później przesiadłeś się na rower szosowy, a samo wyzwanie pokonywałeś na rowerze górskim. Skąd taka decyzja?

Tak jak wspomniałem, zacząłem od MTB, a potem z czystej ciekawości chciałem spróbować́ czegoś́ nowego. Nigdy nie stawiałem sobie konkretnych celów związanych z kolarstwem górskim czy szosowym, pasja i pomysły, narodziły się w trakcie, i uważam, że warto je realizować́ dla własnej satysfakcji i dobrego samopoczucia.

 

Jak zachęcisz innych kolarzy w naszym mieście do realizowania swoich celów?

Zachęcam wszystkich do bycia aktywnym fizycznie, bez względu na uprawianą dziedzinę̨ sportu jaką uprawiacie. Każda chwila spędzona na aktywności fizycznej, to chwila dla was, dla zdrowia fizycznego jak i psychicznego, doskonała odskocznia od problemów, świetna okazja do rozładowania złych emocji, poprawienia kondycji fizycznej, polubienia siebie samego, cieszenia się̨ ze zwykłych rzeczy, jak np. przyroda, widoki jakie mijacie na trasie, a będąc kanapowcem nie mamy pojęcia, ile fajnych doznań́ ucieka nam sprzed nosa. Stawiajcie sobie cele i je realizujcie, to pomaga i przekłada się̨ w życiu codziennym. Kolarzy i biegaczy oczywiście zachęcam szczególnie.

Rozmowę przeprowadził Sebastian Pierzchalski

 

 

 

Zobacz inne

Komentowanie wyłączone

More in:Wywiady

Wywiady

Wywiad z Julką Jaguścik

Julia Jaguścik, wychowanka trenera Daniela Wróblewskiego z LUKS Strzałków. Od kiedy zaczęłaś się interesować sportem ...
Wywiady

WYWIAD Z MATYNĄ WITKOWSKĄ

Zawodniczka w LKS „Omega” Kleszczów Dlaczego zaczęłaś interesować się lekkoatletyką ? Od małego uwielbiałam biegać ...